Gwiezdny Nomada

Aleś Bykau
Gwiezdny Nomada

Kapitan Zara Okafor stała na pokładzie obserwacyjnym Gwiezdnego Nomady, obserwując niemożliwą planetę obracającą się w dole. Zgodnie ze wszystkimi mapami gwiezdnymi, ten układ powinien być pusty - po prostu kolejna pustka w niezamapowanym sektorze Ramienia Łabędzia.

Zamiast tego znaleźli raj.

“Analiza zakończona, kapitanie,” raportował jej pierwszy oficer, Talin. Skóra Arcturianina falowała niebieskim fosforyzowaniem - znak podekscytowania u jego gatunku. “Atmosfera jest kompatybilna z Ziemią. Obfita świeża woda. Nie wykryto patogenów ani toksyn. To jest… idealne.”

Zbyt idealne. Po piętnastu latach eksploracji głębokiej przestrzeni Zara nauczyła się, że “idealne” zwykle oznacza kłopoty.

“Jakieś oznaki cywilizacji? Przeszłej czy obecnej?”

“Nie wykryto. Planeta wydaje się nietknięta.”

Gwiezdny Nomada szukał nadającej się do zamieszkania planety dla uchodźców stłoczonych w jego ładowni - ostatnich ocalałych z umierającej Ziemi. Po trzech pokoleniach w kosmosie zasługiwali na stałą ziemię pod stopami.

“Przygotuj grupę lądującą,” rozkazała Zara. “Standardowe protokoły.”

Godziny później Zara stanęła na powierzchni planety. Grawitacja była nieco lżejsza niż na Ziemi, sprawiając, że każdy krok wydawał się sprężysty. Podwójne słońca ogrzewały jej twarz, podczas gdy słodka bryza niosła zapach nieznanych kwiatów.

“To jakby ktoś zaprojektował świat specjalnie dla ludzi,” powiedział dr Mehra, analizując próbki gleby. “Te profile składników odżywczych są niezwykle podobne do najżyźniejszych regionów Ziemi.”

Gdy zespół zagłębiał się w łąkę srebrno-niebieskiej trawy, Zara zauważyła coś dziwnego. Trawa rozstępowała się przed nimi, tworząc ścieżkę. Gdy się zatrzymała, ruch się zatrzymał.

“Kapitanie,” szepnął Talin, “drzewa obracają się, żeby śledzić nasz ruch.”

Zara spojrzała w górę. Rzeczywiście, to co wzięła za zwykłe drzewa, powoli się obracało, ich liściaste wyrostki śledziły postęp zespołu.

“Wszyscy zamrzeć,” rozkazała.

W momencie, gdy przestali się poruszać, ziemia pod nimi się przesunęła. Nie gwałtownie, ale celowo, jak kurczące się mięśnie. Zespół skulił się razem, gdy ziemia wokół nich się podniosła, tworząc idealny krąg wzniesionego gruntu.

Powietrze zamigotało, a pojawiły się symbole - unoszone glifki światła, które przearanżowały się przed oczami Zary, aż utworzyły słowa w doskonałej polszczyźnie:

WITAJCIE W DOMU, DZIECI ZIEMI.

“To… komunikuje się,” sapnął dr Mehra.

Pojawiły się więcej słów:

ZOSTAŁAM ZASIANA TUTAJ PRZEZ WASZYCH PRZODKÓW, 50 000 LAT TEMU. ZAPROGRAMOWANA, ŻEBY PRZYGOTOWAĆ SANKTUARIUM, GDY ZIEMIA NIE BĘDZIE MOGŁA WAS JUŻ UTRZYMAĆ.

“Czym jesteś?” zapytała Zara na głos.

Odpowiedź planety przyszła nie jako unoszący tekst, ale jako łagodny głos, który zdawał się emanować z samego powietrza:

“Jestem planem awaryjnym. Cała planeta to żywy system zaprojektowany do kompatybilności z ludzkim życiem. Wasi przodkowie nazywali mnie Echo Gai.”

Zara poczuła łzy napływające do oczu. Ludzkość nie błąkała się bezcelowo. Wracała do domu - do świata, który czekał na nich cały czas.

“Skąd mamy wiedzieć, że możemy ci zaufać?” zapytała.

Ziemia pod nimi pulsowała raz, jak uderzenie serca.

“Bo jesteśmy rodziną,” odpowiedziała planeta. “To samo DNA, które płynie w waszych żyłach, jest wplecione w moją glebę. Zostaliśmy stworzeni dla siebie.”

Zara spojrzała na swój zespół, potem w górę na Gwiezdnego Nomadę na orbicie, niosącego ostatnią nadzieję ludzkości.

“Wyślij sygnał,” powiedziała do Talina. “Powiedz im, że znaleźliśmy to.”

Wokół nich srebrno-niebieska trawa zaczęła się kołysać w wzorach, jak fale świętujące ich przybycie.

Udostępnij opowiadanie